środa, 12 sierpnia 2015

Drakensang-recenzja

Jako miłośnik RPG-ów odczuwam ostatnio brak solidnych gier w starym stylu. Przez „stary styl” rozumiem tytuły takie jak mój osobisty „numer jeden” – saga Baldur's Gate oraz Planescape Torment czy Arcanum. Przy tych dziełach, a raczej arcydziełach, człowiek potrafił spędzić kilka, kilkanaście tygodni, żyjąc niemalże w dwóch światach – rzeczywistym i fantastycznym, który stawał się dostępny wraz z odpaleniem gry. Nie chcę powiedzieć, że nie ma już dobrych rolplejów, bo jest ich dużo. Wiedźmin, Oblivion, Mass Effect, Jade Empire. Ale to prostu inne gry. Na rynku właśnie pojawia się Drakensang: The Dark Eye – RPG z krwi i kości. Do Baldur's Gate mu daleko (której grze nie?), ale i tak apeluję do wszystkich graczy tęskniących za klimatem Baldura – szykujcie pieniądze i sprawcie sobie prezent na święta. Zapewniam, że się nie zawiedziecie, bo Drakensang jest grą świetną. Miasto Ferdok – to tutaj rozgrywa się znaczna część gry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz